Kochani
rodzice…
Miliony razy zaczynałam
ten list. Pierwszy raz, gdy miałam siedem lat i nauczyłam
się kreślić pierwsze literki. Byłam wtedy małym
brzdącem i chciałam pisać
do was codziennie. Opisywać każdy
dzień, każde uczucie, z którym się spotykałam
W tym postanowieniu wytrwałam miesiąc,
a później odpuściłam.
Po raz kolejny pomyślałam o was, gdy miałam czternaście
lat i pokłóciłam się z ciotką Evą.
Byłam tak wściekła,
że pomyślałam o ucieczce i poszukiwaniu was. Teraz wiem, że
byłoby to głupie. Może,
dlatego, że od dawna jesteście po drugiej stronie.
Nie wiem, dlaczego
akurat teraz. Może działa na mnie bliskość śmierci,
która podąża moim tropem. Gdy odkryłam
prawdę byliście pierwszymi osobami, które obwiniałam
za los wygnańca. Potem poznałam, co to miłość
i zrozumiałam, że nie mieliście wyboru. Teraz jestem
z was dumna, że potrafiliście się
poświęcić dla miłości
i dla mnie. Pewnie wiecie lepiej, gdzie się teraz znajduje. Azkaban
pod rządami Voldemorta jest jeszcze straszniejszy, niż
kiedykolwiek. Dementorzy nie są trzymani w ryzach, a
moje wizje się potęgują. Czuję obecność potępionych
i niewinnie skazanych dusz, które pragną zemsty na strażnikach.
Jeśli chodzi o mnie, to wyrok już zapadł,
choć nikt nie wypowiedział tego na głos.
Śmierć.
Gdybym wiedziała,
że rozpocznę ciąg
strasznych wydarzeń, ukryłabym się gdzieś
daleko i ochroniła tych, których kocham. Zrobiłam to samo, co ty mamo.
Zakochałam się w nieodpowiednim człowieku i pozwoliłam,
aby zawładnął moim życiem. Jednak w odróżnieniu
ode mnie, ty w porę się opamiętałaś. Wiem, że mam krew na rękach,
bo śmierć mojego wujostwa jest moją winą.
Całkowicie moją winą
i może to nie ja powiedziałam te dwa słowa,
które zakończyły ich żywot, ale czuje się winna. Ale taki już
mój los.
Jak wyobrażam
sobie los? Jako starszą kobietę o pomarszczonej twarzy
i siwych włosach, które sięgają
jej do stóp. Na jej twarzy widnieje chytry uśmiech, gdy zaprasza nas
do gry w szachy. Każdy się zgadza, ale nie każdy wygrywa. Los nas
oszukuje, patrzy, jak walczymy na ziemi i pocimy się
przy szachownicy. Nie wiedzieliśmy, że
królem jesteśmy my, a pionki to osoby, które kochamy. Tak już
jest, że trzeba poświęcać
pionki, by ratować króla. Ja do końca starałam
się tego uniknąć. Walczyłam
o swoje życie tak rozpaczliwie, że nie patrzyłam
jak pionki losu zbliżają się nieuchronnie. Gdy usłyszałam
słowo szach, tuż obok mnie pojawiła
się śmierć. Odziana w czarne szaty, chuda niczym goły,
ludzki szkielet. Jej twarz blada i nieprzenikniona sprawiała,
że pociły mi się dłonie,
a umysł już myślał, o tym, co nieuchronne. Czerwone oczy błyszczały
złowrogo, gdy przewracały się
pionki, a ja ukrywałam twarz w dłoniach.
Teraz słyszę
wyraźnie. Szach i mat. Wiem, że przegrałam,
ale moja klęska nie była poddaniem się.
Walczyłam do końca, może
nawet nieudolnie. Obroniłam ludzi, na których mi zależało
i tych, którzy jeszcze mnie nie spotkali, ale było im to przeznaczone.
Widzę smutne spojrzenie losu i radosny uśmiech
śmierci. Ale już nie płaczę,
po prostu kiwam głową. Bo w końcu każdy
umiera, tylko od niego zależy kiedy.
Kiedy myślałam
o śmierci, zawsze płakałam
ze strachu. Teraz już nie, bo wiem, że gdy ruszę
w ostateczną wędrówkę, wy tam będziecie. Może
rzeczywiście ujrzę to wspaniałe
jasne światło, które daje poczucie bezpieczeństwa
i o którym opowiadała mi Jen, oraz inne duchy. Możliwe, że
gdzieś wśród złotej poświaty zobaczę
was, moje wujostwo i tych, którzy oddali życie za wolny świat.
Ale jeszcze go nie widzę. Wpatruje się teraz w księżyc,
który wisi złowrogo na nocnym niebie. Wraz z nieodłącznymi
towarzyszkami odlicza czas do mojej egzekucji. Podobno osoby, które Lord
Voldemort zabija osobiście to bardzo potężni ludzie. Nie rozumiem,
dlaczego ja mam być zaliczana do takich osób. Czarownica wychowywana wśród
mugoli, która nie panuje nad własnym umysłem.
Chyba, dlatego jestem
taka niebezpieczna. Bo nie panuje nad tym, co we mnie siedzi. Nawet, jeśli
mam te niezwykłą moc, to nie chce jej. Nie potrafię
zapanować nad emocjami i zdolnościami, o jakich w życiu
nie słyszałam. Zrobiłabym krzywdę
osobie, którą kocham.
Wasza śmierć
była dla mnie ciosem. Mimo, że nigdy was nie poznałam
i od lat myślałam, że nie żyjecie. Było to jednak głupie
wytłumaczenie waszej nieobecności. Może
samą wiadomość o śmierci,
jakoś bym zniosła, ale to, co was spotkało
było czymś tragicznym. Chyba, dlatego zapałałam
chęcią zemsty. Tak potężną,
że nawet powódź nie umiała
zgasić tego płomienia. Po śmierci
wujostwa byłam załamana i nie wiedziałam, czy dożyję
następnego dnia. Informacja o waszej śmierci,
dała mi siłę i zdecydowanie. Chciałam
walczyć, a nienawiść oświetlała
mi drogę. Zapewne to ona doprowadziła mnie tutaj i zatrzasnęła
żelazne kraty. Mimo bólu i cierpienia nie żałuje
tego, co zrobiłam. Postawiłam i przegrałam,
taki już jest los. Mimo to, nadal wierzę,
że mój uczynek coś zmieni. Że
zostanę zapamiętana, za to, że
poświęciłam się w imię idei. Że dałam
tym ludziom promień nadziei. Że zostanę
zapamiętana, jako osoba, która próbowała
oszukać los.
Wasza córka
Caris Mallory Waiss
Black
Oddaję w wasze ręce pierwszą część prologu. Nie jest długi, ale wyjaśnia niektóre kwestie.To opowiadanie daje mi nową energię. Wszystkie zakładki będą uzupełnione do 10 marca. Jeszcze jedna pilna rzecz, pilnie potrzebuje bety. Tak, ktoś te wypociny musi po mnie poprawiać. Kolejna część pojawi się za tydzień.
Nie powiem, zatkało mnie. Poczułam się całkowicie spłukana i wyprana z emocji. Jednocześnie mam wrażenie, że napełniłam się niezwykłymi wartościami, niedostępnymi dla innych... Dobra! Bredzę!
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że jest to o niebo lepsze od umbra-timortis. Ma głębie i coś, czego brakowało tamtemu opowiadaniu. Poza tym nauczyłaś się chyba ode mnie katować swoje postaci i nadawać im nostalgiczne myśli. Tak jakoś powiało mi Gabryśkiem :D
Resztę Ci powiem jutro :P
Całusy
JS
Nie powiem, umbra-timoris było chyba takim wprowadzeniem do blogsfery. Może to przez to, że tą historię dopieściłam w każdym calu. Rzeczywiście, trochę ponure jest myślenie w celi o życiu, losie i bliskiej śmierci. Ale o to mi chodziło, abyście się zastanawiali nad tym przez całe opowiadanie, czy Caris rzeczywiście zginie. A może jednak nie?
UsuńNie zdradzaj mi! Nie chcę wiedzieć. Ale mam nadzieję, że skończysz tego bloga, bo historia zapowiada się ciekawie!
UsuńTak, ja też mam taką nadzieję.
UsuńCieszę się, że się podoba, bo długo pracowałam nad tym prologiem, a raczej pierwszą częścią. Spoilerów nie będzie, więc musisz czekać tydzień.
Zgadzam się z Jasnym Słoneczkiem. Na początku strasznie mnie zdołowałaś tym co jest tu napisane, czuje się strach i niepokój z każdym nowym nadchodzącym zdaniem. Jednak myślę że to trochę fajne. Jakbym czytała czyjąś tajemnicę odkrytą gdzieś za zakurzoną półką na zakazane księgi. Bardzo mi się podoba czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuń~~Orkadrahi
Dziękuję, dziękuję.
UsuńJeja, przestańcie bo się zarumienię.
Przyznam szczerze, że pisanie prologów nigdy mi nie wychodziło, a już szczególnie listów. Dlatego wasze komplementy naprawdę mnie cieszą. Można by powiedzieć, że poprzez list wchodzicie do głowy głównej bohaterki. Poznajecie jej lęki.
Powiem tak, tekst niezły zapowiada się nieźle tylko dlaczego taki ponury ? NIemożliwe żeby tylko ciemność siedziała w tej celi brakuje blasku oczu tej dziewczyny. Ten list to wyznanie bezsilnośći a nikt kto bezsilny nie wytrzymuje oczekiwania tylko walczy. Ona musi zacząć się uśmiechać i to szybko
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Rzeczywiście jest to dość ponury prolog, ale kto powiedział, że Caris już się poddała? Ten list to po prostu wylanie żalów i wszystkich lęków. Bo komu o nich powiemy, jak nie rodzicom? Nie musisz się martwić, nie będę opisywać malutkiej dziewczynki, która poddaje się, gdy ktoś zagradza jej drogę. Chyba nawet nie umiałabym opisać takiej osoby :P
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńNapisałaś u mnie na blogu, że podjęłabyś się sprawdzania moich rozdziałów. Czy Twoja propozycja jest nadal aktualna?
[trzy-wspomnienia]
aga.bielecka@onet.pl
Jasne
UsuńBardzo wciągające ;) Dodaję do ulubionych i będę jak najszybciej czytać kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli miałabyś ochotę to również zapraszam do mnie na bloga, właśnie dziś dodałam prolog. Mam nadzieję, że poświęcisz te pięć minut a nawet mnie ;)
Pozdrawiam ;D
40 year old Senior Developer Shane Cameli, hailing from Burlington enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Book restoration. Took a trip to Chhatrapati Shivaji Terminus (formerly Victoria Terminus) and drives a Ferrari 250 GT Series 1 Cabriolet. odwiedz strone
OdpowiedzUsuń