poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 2 "To nic trudnego, wymówić dwa ostatnie słowa."


"Morderstwo czyni ze zbrodniarza ofiarę własnego sumienia."

Severus Snape wszedł do swojego domu i od razu wiedział, że jest sam. Glizdogon zazwyczaj kręcił mu się pod nogami od samych drzwi do łazienki. Odwiesił płaszcz na wieszak i powolnym krokiem wszedł do gabinetu, który znajdował się tuż obok kuchni. Poczuł w nozdrzach zapach kurzu, więc machnięciem różdżki otworzył okna. Gorące i suche powietrze wypełniło pomieszczenie, gdy czarodziej usiadł przy biurku. Ujął w dłonie szmacianą lalkę, którą dała mu Narcyza i zaczął się zastanawiać, jakby wyglądała teraz Caroline Malfoy.
Może jak ta blondynka, która wyszła z Caris?
Na pewno miałaby jasne włosy i szczupłą twarz. Ciekawe, po kim miałaby oczy? Po Lucjuszu? Te zimne, bezlitosne tęczówki w kolorze zamarzniętej wody? A może te szare, które przypominały mu czasem mgłę?
Zamknął oczy i powoli rozmasował skronie. Spojrzał na tkwiące w kałamarzu pióro, a potem na urwany kawałek pergaminu. Przysunął do siebie kartkę i spojrzał na nią z zastanowieniem. Po dłuższej chwili chwycił pióro i zaczął kreślić pierwsze słowa.


            Dracon spojrzał na swoje odbicie w gładkiej tafli lustra. Uniósł wyżej podbródek, aby wyglądać lepiej. W końcu wściekły chwycił jedną z książek i rzucił w mebel. Lustro pękło na kilkanaście małych odłamków, które rozsypały się po podłodze. Usłyszał głośne kroki i po chwili w drzwiach zobaczył przerażoną twarz matki.
-Draco, wszystko w porządku?
-Jak widać –warknął.- Poradzę sobie.
-Jesteś pewien? Może powinnam wezwać skrzata?
-Powiedziałem, że sobie poradzę –wysyczał i zatrzasnął głośno drzwi.
Ignorując natarczywe pukania matki usiadł na łóżku i machnięciem różdżki zasłonił okna. Ogarnęła go ciemność, jego nieodłączna towarzyszka. Z wahaniem odsłonił lewe przedramię i spoglądał na wijący się Czarny Znak. Musnął palcami swoją skórę i wzdrygnął się z obrzydzenia. Szybko zapiął rękaw koszuli i spojrzał na porozrzucane na granatowym dywanie, kawałki szkła.  W każdym z nich, widział fragment swojej twarzy. Szare tęczówki, jasne włosy, prosty nos i mocno wysunięty podbródek. Przetarł dłonią zaspane oczy i opadł na porozrzucane po łóżku poduszki.  Pragnął zasnąć, choć na chwilę. Błagał jedynie o jedną noc bez koszmaru, bez budzenia się z krzykiem. Zawsze miał to samo. Tę noc, gdy Dumbledore umierał. Te sekundy, gdy wypadał za barierkę wieży. Chciał wymazać te chwile z pamięci. Zawsze wtedy wmawiał sobie, że to nie on go zabił. Przecież to Snape…
Ale wtedy przypominał sobie, jak go rozbroił, a dyrektor wcale się nie bronił. Pamiętał ucieczkę przez korytarze, gdzie Potter i jego kumple wciąż walczyli. Oni mogli, on musiał ratować swoją rodzinę. Usłyszał pukanie i natychmiast poznał, kto to. Jego matka pukała delikatnie, jakby nieśmiało. Ojciec i ciotka Bellatriks władczo. Usiadł na łóżku i chwycił różdżkę. Już czas.
-Dracon, dalej!
Wzdrygnął się, gdy usłyszał piskliwy głos ciotki.  Leniwie wstał z łóżka i otworzył drzwi. Na trupio bladej twarzy kobiety, tkwiła szaleńcza radość. Chłopak nie miał wątpliwości, że to zadanie sprawi jej ogromną przyjemność
-No dalej, bo Severus zanudzi się na śmierć –zachichotała.
Chłopak zamknął drzwi od pokoju i udał się za ciotką w stronę drzwi wyjściowych.
Słońce już dawno zaszło, gdy zjawili się przed domem Severusa Snape` a. Bellatriks zachowywała się jak małe dziecko, które dowiedziało się, gdzie ukryto gwiazdkowe prezenty. Draco patrzył jak rozmawia cicho z Glizdogonem, który twierdził, że Snape od swojego przyjścia nie wyszedł z gabinetu. Młody Malfoy zastanawiał się przez chwilę, czy za te kilkanaście lat będzie się zachowywał jak jego obłąkana ciotka. Czy też na wieść o nowym zadaniu uśmiechnie się i natychmiast ruszy? Skrzypnięcie drzwi było cichutkie, ale w tej ciszy Draco był pewien, że ten dźwięk obudziłby umarłego. Powolnym krokiem ruszył przez ciasny korytarz. Chłopak czuł, że zaraz zwymiotuje całą zawartość swojego żołądka. Bellatriks z hukiem wywarzyła drzwi od pomieszczenia i wkroczyła do środka. Niespodziewanie przystanęła i Draco omal na nią nie wpadł. Powoli wyminął ciotkę i zobaczył Severusa Snape` a, który siedział w swoim fotelu, jakby na nich czekał.
-Bello, Draconie –kiwnął delikatnie głową.
Lestrange parsknęła chłodnym śmiechem, który sprawił, że Draco złapał się ściany. Jego ciotka brzmiała zupełnie jak osoba, która nagle postradała zmysły.
-Koniec zabawy, Snape –zawołała.
-Tak myślałem, że przybędziesz ty –mruknął.- Nie przepuściłabyś tej okazji, prawda?
-Jak ty mnie dobrze znasz- oznajmiła przymilnie i zawinęła na różdżkę jeden z kosmyków włosów.- Wszyscy tak zachwycali się twoją osobą. Znasz to uczucie, gdy wszyscy nagle dowiadują się, że miałeś rację?
-Jak narkotyk.
-Dokładnie –zapiała czarownica.- Szkoda, że nie widziałeś miny Czarnego Pana…
-Interesuje mnie jednak, dlaczego szukałaś informacji na mój temat- przerwał jej Snape.
-Nie szukałam- zaperzyła się.- Ta informacja trafiła do mnie, przez przypadek.
-Oboje wiemy, że przypadki nie istnieją, Bello- warknął Severus.
-Wiedziałam, że coś śmierdzi –syknęła niczym kobra królewska, która przypuszcza atak na swoją ofiarę.- Przez lata byłeś pupilkiem Albusa Dumbledore`a, aby potem potrzebować roku, aby go zgładzić!
-To była misja Dracona.
-Wszyscy wiedzieliśmy, że nie da rady! Każdy, nawet Czarny Pan, był świadom, że to ty będziesz musiał go zabić!
W pomieszczeniu zaległa cisza, podczas której Bella starała się uspokoić. Kobieta uniosła dumnie głowę i wycelowała różdżką w czarodzieja.
-No mów, Snape. Gdzie schowałeś bękarta?- zapiszczała.
-Jesteś taka naiwna, Bello. Skoro ukrywałem to przez szesnaście lat, myślisz, że teraz wezmę kartkę i napiszę ci adres?
Dracon zobaczyła jak oddech ciotki przyspieszył. Odwróciła się tyłem do biblioteczki i wściekła zrzuciła wszystkie książki z półki.
-Ukrywasz go, bo wiesz, że jest ważny- wysyczała.
Malfoy przesunął wzrok na Snape`a, który poruszył niemo ustami. Natychmiast zrozumiał, co jego opiekun stara się przekazać. Mocniej zacisnął palce na różdżce i starał się powstrzymać łzy. Po raz kolejny Snape wypowiedział te dwa słowa, które sprawiły, że Draconowi stanęło serce.
-Gdzie masz różdżkę, Snape?- zapytała pogardliwie Bella.
-W płaszczu.
Kobieta przyjrzała się mu podejrzliwie, a potem machnęła ręka na siostrzeńca.
-Draco, sprawdź.
Chłopak jednak nadal tkwił w miejscu, przez co został brutalnie popchnięty przez czarownicę. Uderzył w ścianę i poczuł tępy ból w głowie.
-Rusz się!- zawyła ciotka.
-W prawej kieszeni- mruknął Severus.
Chłopak opuścił gabinet i usłyszał wrzaski bólu. Zatkał uszy, nie chcąc ich słyszeć. Podszedł do ubrania mistrza i włożył dłoń do prawej kieszeni. Nie było tam jednak różdżki, a kawałek pergaminu. Powoli go wyjął i przeczytał pospiesznie nakreślone słowa.

To nic trudnego, wymówić dwa ostatnie słowa.
SS.

Blondyn z przerażeniem zmiął papier i wyciągnął różdżkę z lewej kieszeni. Krzyki nie ucichły, więc chłopak zaczekał za drzwiami.  Dopiero, gdy w gabinecie zaległa cisza, odważył się nacisnąć klamkę.
-Nareszcie –warknęła Bella. –Masz ją?
Draco bez słowa podał jej magiczny patyczek, który kiedyś należał do Mistrza Eliksirów. Bellatriks uśmiechnęła się delikatnie i ponownie wymierzyła różdżkę w Snape`a. Draco napotkał błagalne spojrzenie czarnych tęczówek i sam uniósł swoją różdżkę.
To nic trudnego, wymówić dwa ostatnie słowa.
-Avada kedavra.
Zielony promień przemknął przez pomieszczenie i uderzył w pierś mężczyzny. Draco poczuł, że świat nagle zwalnia, a życie nauczyciela i opiekuna siłą zostaje wyrzucone z ciała. Głowa Severusa Snape` a została odrzucona do tyłu, a czarne włosy opadły na szeroko otwarte oczy.
-Co ty wyprawiasz?- wysyczała wściekle Bellatriks.
-On i tak nic nie wie – mruknął Draco.- Na takich zdrajców jak on, szkoda marnować czas.
Lestrange przez chwilę szukała słów. Blondyn nie wiedział, co bardziej przeżywała jego ciotka. Brak zabawy ofiarą, czy bezduszne zachowanie siostrzeńca. W końcu na jej twarzy wykwitł uśmiech.
-Myliłam się, co do ciebie –oznajmiła chłodno, ale dumnie. –Może jednak coś z ciebie będzie.
Nie odpowiedział, tylko w otępieniu wpatrywał się w stygnące ciało nauczyciela. Lestrange szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. Malutki Pettigrew rzucił młodemu Malfoy` owi ostatnie, przestraszone spojrzenie i ruszył za Bellą. Blondyn powoli ruszył w stronę ciała. Nie zwracał uwagi, że kopie leżące na podłodze książki. Patrzył przez chwile w puste oczy swojego opiekuna, by po chwili zsunąć powieki na czarne tęczówki.

W salonie Malfoy` ów znajdowali się wszyscy poszukiwani śmierciożercy, a także mieszkańcy domu. Narcyza siedziała wyprostowana obok swojego męża, który co chwila zagadywał Rokwooda. Zachowywał się, jakby nie zauważał pustego miejsca obok swojej żony. Natomiast blondynka, co chwila zerkała na krzesło, gdzie powinien zasiąść jej syn. Wiedziała, że coś poszło nie tak. Nie było go już ponad godzinę, a przecież wszystko miało pójść łatwo. Trzask drzwi sprawił, że kobieta podskoczyła na swoim miejscu i wysoko zadzierała głowę, nie zwracając uwagi na pogardliwe spojrzenie swego pana. W końcu ujrzała swojego syna, który skłoniwszy się lekko opadł po jej lewej stronie. Pod stołem ujęła jego zimną, niczym śmierć dłoń i mocno ścisnęła. Bellatriks natomiast z wesołym uśmiechem na twarzy usiadła po prawej stronie Lorda Voldemorta.
-Snape nie żyje. Zabił go młody Malfoy - odparła.
Narcyza poczuła, jak skóra na jej plecach nagle drętwieje. Wszystkie oczy były skupione na chłopaku, który uniósł wyzywająco podbródek. Amycus uściskał mu dłoń, a czarny Pan przeniósł na niego swój wzrok.
-Widzę, że jednak jesteś lepszy, niż ojciec - pochwalił.
Narcyza zaczęła oddychać szybciej, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważy.
-Co z dzieckiem?
-Snape nic nie wiedział –mruknęła Bella.- Ani płci, ani imienia. Pewnie po prostu je wydał i tyle!
-To znaczy, że może być wszędzie- mruknął Rokwood.
-W takim razie, będziemy szukać wszędzie –odparł spokojnie Czarny Pan.- Macie znaleźć adoptowane dziecko, które w tym roku skończy szesnaście lat.
-I co z nimi zrobić? Przyprowadzić?
-Zabić- odparł spokojnie Czarny Pan.

Słońce powoli wschodziło, gdy Narcyza opadła na kuchenne krzesło. Tępy ból głowy stanowczo nie pomagał znieść myśli, że właśnie w tej chwili Dracon jest razem z Bellatriks. Poszukiwaniem ostatniego Black`a zajęli się najwierniejsi śmierciożercy, w tym jej syn, mąż i siostra. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie wypić kolejnego kieliszka wina, ale po dłuższej chwili stwierdziła, że nie warto. Ponuro spojrzała na pierwszą stronę Proroka Codziennego.

Fala morderstw.

Od zeszłego tygodnia zginęło ponad 20 szesnastolatków. Ministestwo bezradnie rozkłada ręcę, ponieważ ofiary nie są powiązane.
-Te ofiary zupełnie nic nie łączy. Giną zarówno Ci, co mieszkając na północy Anglii, jak i w Irlandii, lub Walii. – wypowiada się szef Biura Aurorów.- Z ich historii możemy wywnioskować, że jedyne połączenie to adopcja.
Wszystkie ofiary zostały adoptowane. Czy to właśnie przez to, śmierciożercy obrali je za cel? Ile jeszcze zginie?

Narcyza odrzuciła gazetę na bok i ukryła twarz w dłoniach. Usłyszała ciche kroki skrzata, który zapewne czekał, aż kobieta zejdzie na śniadanie. Powolnym krokiem podeszła do jadalni. Jasne ściany raziły jej oczy, dlatego spuściła je na czarne płytki. Opadła na jedno z trzech dębowych krzeseł i podziękowała skrzatowi. Poczekała, aż stworzonko zniknie za ścianą i różdżką przywołała eliksir na kaca. Nie chciała, aby ktokolwiek wiedział, że była w takim stanie. W takich momentach przypominała sobie słowa matki, która na jej nieszczęście opuściła już ten świat.

Narcyza po raz ostatni spojrzała w duże lustro i przygładziła blond kosmyki. Miała wrażenie, że odgłosy z salonu są coraz głośniejsze, a jej nogi zaczynają powoli drżeć. Zrobiła ostatnią kreskę nad okiem i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Blond włosy były spięte w luźny kok, ale niektóre kosmyki delikatnie wiły się na szyi. Długa do ziemi, szmaragdowa suknia opinała ściśle jej ciało. Przygładziła materiał i poprawiła wiszące na szyi perły. Jej małe sanktuarium została zbezczeszczone w jednej chwili. Jej starsza siostra Bellatriks uśmiechnęła się szyderczo na widok siostry i opadła na wolne krzesło. Narcyza stłumiła w sobie westchnienie i rzuciła swojemu odbiciu ostatnie spojrzenie.
-Nie wiem, czym ty się tak denerwujesz- westchnęła Bella.- Przecież Lucjusz jest twój.
-Tu nie chodzi o niego.
-Pewnie- prychnęła.
Najmłodsza panna Black odwróciła się tyłem do siostry i zamknęła szafę. Nie lubiła, gdy była otwarta.
-Czego chcesz, Bello?
-Nie mogę odwiedzić siostry?
Narcyza uniosła wysoko cienkie brwi i zmierzyła czarnowłosą uważnym spojrzeniem. Szczupła, blada twarz była lekko przypudrowana, ale porcelanowa karnacja wciąż była widoczna. Drobne usta były wygięte w szyderczym uśmiechu, który był znakiem rozpoznawczym najstarszej panny Black. Długie i grube loki miały barwę hebanu i opadały na szczupłe plecy kobiety. Małe, niczym paciorki oczy były otoczone wachlarzem długich, czarnych rzęs. Czarna suknie sięgała jej do kolan i odsłaniała szczupłe nogi obute w czarne szpilki.
-To sześćdziesiąte urodziny mamy, należy jej się szacunek- warknęła Narcyza.
-Cyziu, sugerujesz, że nie mam szacunku do własnej matki?- zapytała z udawanym oburzeniem Bellatriks.- Kocham ją nad życie..
-I dlatego podczas ostatniej kłótni nazwałaś ją starą, nic nie znaczącą wiedźmą?
Bellatriks posłała jej oburzone spojrzenie i splotła na piersi szczupłe ramiona. Narcyza zadrżała, ale starała się, aby jej siostra tego nie zauważyła.
-Nie chciała dać pieniędzy na mój ślub z Rudolfem- zaperzyła się.
-Może dlatego, że to śmierciożerca i straszny gbur?
Bellatriks parsknęła chłodnym śmiechem i sięgnęła na łóżko siostry, gdzie leżała złota biżuteria. Każda błyskotka była prezentem od Lucjusza. Czarnowłosa przymierzyła jeden ze złotych pierścionków z małym, czerwonym oczkiem.
-Właśnie o to chodzi, Cyziu- zapiała, odkładając na bok biżuterię.- On pomoże mi się dostać do szeregu śmierciożerców.
Narcyza, która trzymała w tej chwili srebrne kolczyki upuściła je na ziemię. Z przerażeniem spojrzała na swoją siostrę, która uśmiechała się do siebie.
-Chyba nie mówisz poważnie- wyjąkała.
-Ależ tak, to moja jedyna szansa.
Narcyza podniosła kolczyki i włożyła je na uszy. Starała się nie słuchać zachwytów Belli na temat działań Czarnego Pana. Jej wywód przerwał wrzask z dołu i po chwili ostry, basowy głos ojca. Narcyza posłała siostrze przerażone spojrzenie i obie kobiety zbiegły po schodach. Przy drzwiach stała ich siostra Andromeda, która z wściekłością wpatrywała się w stojącego przed nią Cygnusa Black` a.
-Naprawdę nie macie serca?- zapytała kobieta.
Narcyza po raz ostatni widziała siostrę kilka miesięcy temu, gdy ta została wyrzucona z domu przez ojca. Ślub z mugolakiem był hańbą dla całej rodziny. Teraz Andromeda nie była już tą szczęśliwą brunetką, która siała optymizm w każdym miejscu. Była swoim cieniem, wrakiem dawnej Andromedy. Włosy straciły blask, a twarz strasznie schudła. Jej ubranie było w niektórych miejscach brudne i podarte.
-Wynoś się- zagrzmiał Cygnus.
Narcyza zeszła z ostatniego stopnia i podeszła do swojej matki. Kobieta może i kończyła już szóstą dekadę swojego życia, ale wciąż była prawdziwą arystokratką. Druella posiadała jasne włosy, tak jak jej najmłodsza córka i szare tęczówki, w których nie było miejsca na miłość, czy ciepło.
-Jak śmiałeś zaatakować nasz dom?!- krzyczała Andromeda.
Reszta jej krzyków utonęła we wrzasku Cygnusa i Bellatriks, która wyciągnęła różdżkę i wymierzyła w siostrę. Narcyza patrzyła zszokowana, jak ojciec i siostra wyrzucają Dorę na bruk.
-Pamiętaj Narcyzo, abyś nigdy nie pozwoliła zawładnąć emocjom- szepnęła Druella Black.

 Pokiwała głową i spojrzała na stojący przed nią talerz. Szybko zjadła przygotowaną przez sługę jajecznicę i usłyszała sowę. Z przerażeniem wpatrywała się w czarnego puchacza, którego jeszcze przed dwoma dniami wysłała do Severusa. Stworzenie przechyliło delikatnie główkę i ponownie zastukało dziobek w szybę. Chwiejnie podeszła do okna i zacisnęła dłoń na zimnej klamce. Wzięła jeszcze dwa oddechy, aby się uspokoić i otworzyła okno. Wpuściła stworzenie do kuchni, sowa usiadła na stole i zatrzepotała czarnymi, niczym śmierć skrzydłami. Przy nóżce miał przywiązany list. Drżącymi palcami odwiązała kokardę i dostrzegła, że sowa przyniosła dwie koperty. Jedna była zaadresowana do niej, a druga do niejakiej Caris Waiss. Bez wahania otworzyła swoją i poczuła jak samotna łza spływa po jej policzku, gdy dostrzegła znajome pismo przyjaciela.

Narcyzo,

Nie bądź zła na Dracona. To ja chciałem, aby mnie zabił. Widzisz Czarny Pan zaczął mieć do niego wątpliwości, dlatego potrzebował jakiegoś dowodu wierności od twojego syna. Mam nadzieję, że nie załamie się pod wpływem tego zdarzenia, bo zagrożenie śmierci znów powróci.
Pamiętaj, żebyś była silna. On Ciebie teraz potrzebuje, ale nie możesz okazać słabości. Śmierciożercy was obserwują i myślę, że Ciebie także. Musisz być ostrożna, jeśli chcesz zachować przy życiu męża i syna. Drugi list jest zaadresowany do Caris, do ich córki. Nie wiem, dokąd moja kuzynka ją wywiozła, dlatego nie mogłem jej tego wysłać. Jeśli kiedykolwiek byś się dowiedziała, lub ją znalazła przekaż jej go ode mnie.
Żegnaj, najdroższa przyjaciółko.
Severus Snape.

PS. Spal to!

Z jej piersi wydobył się cichy szloch, gdy z trudem odczytała skreślone litery. Czuła, jakby jej serce zostało nagle rozerwane na strzępy, a złożenie go w całość nie było już możliwe. Usłyszała kroki skrzata i odwróciła się tak, aby stworzenie nie zobaczyło jej łez.
-Wszystko w porządku, Pani?- zapytał skrzekliwie Mrozek.
-Tak- odparła krótko.- Idź posprzątaj pokój Dracona.
Nie usłyszała odpowiedzi, a jedynie kroki, które po chwili umilkły. Chwyciła się stołu, aby nie upaść i spokojnie przemierzała wzrokiem pomieszczenie. Gdy w końcu dostrzegła, to, co chciała zaryzykowała i puściła się drewnianego mebla. Podeszła do leżącej na lśniącym blacie karafki i nalała sobie do szklanki brandy. Jednym haustem opróżniła kryształowe naczynie i poczuła, jak alkohol drażni jej gardło i pali płuca. Zakręciło jej się delikatnie w głowie, ale wzruszyła jedynie ramionami i po raz drugi napełniła szklankę. Tym razem piła powoli, jakby delektowała się smakiem napoju. Odłożyła ją z trzaskiem, a siła uderzenia spowodowała, że naczynie rozleciało się w jej dłoni. Zaklęła, gdy po jej nadgarstku popłynęła szkarłatna strużka krwi. Wystarczyło machnięcie różdżką i po ranach nie było śladu. Wciągnęła przez nos haust powietrza i powoli ruszyła do salonu. Jej spojrzenie od razu zatrzymało się na kominku, gdzie wesoło trzaskał ogień. Stanęła naprzeciwko i jeszcze raz spojrzała na list. Ostatnie słowa jej przyjaciela miały zostać pochłonięte przez płomienie i uniesione do nieba, do właściciela. Drżącymi rękoma przycisnęła list do piersi, a potem bez słowa wrzuciła do pomarańczowych języków ognia. Usiadła na kanapie i wpatrywała się, jak pergamin poddaje się gorącu i po chwili wszystkie słowa nikną. Zapach palonego pergaminu wypełnił pomieszczenie i sprawił, że Narcyza zamknęła oczy.
-Spoczywaj w spokoju, przyjacielu- szepnęła.
 Spojrzała na drugą kopertę, która należała do dziecka. Do dziecka jej kuzyna i Philippy. Musiała go ukryć, tak, aby nikt go nie znalazł. Podniosła się z kanapy i ruszyła w stronę schodów. Powoli wspinała się na piętro. Tępy ból w głowie natychmiast się wzmocnił, gdy potknęła się o jeden ze stopni i musiała pochylić głowę. Syknęła cicho a potem ruszyła dalej. Po krótkim czasie znalazła się w swojej sypialni. Ogromne pomieszczenie o białych ścianach, teraz mocno raziło w oczy. Machnięciem różdżki zasunęła zasłony, które sprawiły, że w pokoju panował miły półmrok. Ominęła stojące na środku ogromne łóżko z cieniutkim baldachimem. I stanęła przed toaletką. Pięknie wyrzeźbiony mebel z wielkim lustrem i trzema szufladkami, gdzie znajdowała się jej biżuteria, nagle wydała się zbyt oczywistą kryjówką. Narcyza podeszła do biblioteczki i przesuwała wzrokiem po tytułach książek. Szukała tej najmniej czytanej, wręcz odtrącanej przez osoby, które tu podchodziły. Chwyciła za elegancki bok, który ani razu nie został otwarty i wyciągnęła książkę o mugolskich wynalazkach, którą kiedyś przez przypadek kupiła. Otworzyła książkę, gdzieś w połowie i włożyła kopertę między stronnice. Odłożyła księgę na półkę i oparła się o biblioteczkę, aby złapać oddech. Miała nadzieję, że nikt nie będzie na tyle zuchwały, aby przeszukać jej rzeczy.

------------------

Jest rozdział drugi, jestem z siebie dumna!
Oficjalnie piszę, że jest to ostatni rozdział, o którym powiadamiam. Na górze zawsze jest wypisana data kolejnego rozdziału, albo czytelnik może skorzystać z gadżetu "Obserwuj".  Znów brak głównej bohaterki, ale Caris powinna pojawić się już w następnym rozdziale. Jest to ostatni post przed świętami, dlatego życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

5 komentarzy:

  1. He he, jesteś niemożliwa. :)
    Przyzwyczaiłam się tak do Severusa jako głównego bohatera, że nie wyobrażam sobie kogokolwiek innego na jego miejscu. Podoba mi się tytuł rozdziału, choć bardziej odpowiadałby mi ,,wewnętrzne rozterki Draco". Żart :)
    Przez ten cały list Snape'a i wcześniejsze intrygi mam wrażenie, że Lily wcale nie była jego wielką miłością tylko Narcyza (cóż farciarzem to on nie jest) mam nadzieję, że zrobi się znów bardziej szorstki, troszkę mi tego brakuje, a tu widzę tylko przyjaciela i męczennika. Jestem ciekawa czy to ze względu na fabułę. Czekam na więcej! :) ~Orkadrahi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Snape nigdy, ale to nigdy nie kochał Narcyzy. Tyle mogę ci powiedzieć. On był po prostu jej przyjacielem,który o wiele bardziej, niż Lucjusz interesował się jej synem. Długo myślałam nad tytułem tego rozdziału, a jeszcze dłużej nad cytatem na samej górze.Biedna Orkadrahi, właśnie zabiłam jej ulubioną postać :)
      Severus będzie pojawiał się jedynie we wspomnieniach, bo nie mam zamiaru wprowadzać właśnie jego, jako ducha. Błe!
      Caris pojawi się w kolejnym rozdziale obiecuję. W końcu ile można pisać bez przedstawienia głównej bohaterki :)

      Usuń
  2. Długo zbierałam się, aby skomentować twojego bloga. Sporo czasu (i różnych kryzysów) zajęło mi wejście tutaj i przeczytanie. Gdy już jednak weszłam, dowiedziałam się trochę na temat historii, akcji itp Już wiedziałam, że wprost muszę to przeczytać. Uwielbiam opowiadania potterowskie, chociaż początkowo nie przepadałam za tym z tego okresu czyli czasów Harry'ego, teraz zaczynam je doceniać.
    Przyznam szczerze, że chyba nigdy nie wpadłabym na pomysł, żeby zrobić Lordziowi Voldemorciowi córuchnę albo synka. Wydawało mi się, że skoro chciał być nieśmiertelny (jak można przypuszczać, czytając Harry'ego Pottera), dzieci byłyby zbytecznym dodatkiem. Ale cóż, ostatecznie własna żona nieźle go wyrolowała i przyprawiła rogi. U Ciebie wypada to jednak przekonywająco, chociaż brakuje mi w jego, znaczy Czarnego Pana, sylwetce okrucieństwa, braku litości i tego zimnego wyrachowania.
    O Caris nadal nic nie wiemy, chociaż muszę przyznać, że to wyjątkowo ładne imię. Ładne, a do tego oryginalne i niebanalne. Kurczę, aż sama bym na nie chętnie zamieniła moją zwyczajną i prozaiczną Małgorzatę;) Zaczynam zastanawiać się, jaka będzie Caris - słodka i uległa? A może chłodna i arogancka? Przyznam, że jestem tego strasznie ciekawa. Mam tylko cichutką nadzieję, że będzie trochę podobna do ojca, bo Blackowie zawsze mieli w oczach to coś, co nie pozwalało mi ich nie lubić.
    Z zakładki o opowiadaniu domyślam się, że w tle będzie jakaś porywająca historia zakazanej i bądź co bądź niezwykle nieszczęśliwej miłości, która skazana jest na klęskę, jak można się domyślić z prologu, który wpił mnie w fotel. To jest tak przeraźliwie smutne, że praktycznie bez nadziei na happy end, które są dla mnie nieodłączną częścią literackiej fikcji. Ale wracając do tematu, nie mam pojęcia kim będzie właściwie wybranek Caris. To będzie ktoś nowy? Czy z kanonu? Osobiście stawiam na Dracona i gorąco mu kibicuję, bo nie sposób mu się oprzeć i czegokolwiek odmówić.
    Z Severusa Snape'a zrobiłaś jeszcze większego agenta niż przedstawiono go w sadze. tam działał na dwa fronty, tutaj niemalże na trzy. To bardzo dobrze, ba!, lepiej niż dobrze o nim świadczy, że ukrył Caris przed Voldemortem. Wydaje mi się, że musiał być bliskim i bardzo oddanym przyjacielem Philippy, skoro tak się narażał.
    Bardzo podoba mi się sposób w jaki przedstawiłaś Narcyzę Malfoy. Tutaj nie jest tak arystokratkę, żoną czy czarownicą, jak matką - kimś, kto chce przede wszystkim chronić swoje dziecko i tylko ono się liczyć, a ją jako rodzica nic bardziej nie zobowiązuje. Musiała też chyba być bardzo bliską przyjaciółką Severusa, skoro dla niego tak bardzo ryzykowała.
    Dodałam już Twojego bloga do obserwowanych przeze mnie, więc powinnam być mniej lub bardziej na bieżąco i wraz z kolejnym razem pojawić się z jeszcze jednym komentarzem.
    Pozdrawiam cieplutko;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj,
    Przepraszam za spóźnienie.
    Znów brak Caris. Szkoda , ale to Twój wybór. Dzięki temu jej postać staje się coraz bardziej tajemnicza i wyczekiwana. Ciekawa jestem, jaką postacią się okaże i być może, w kim się zakocha:) Chciałabym więcej Draco w opowiadaniu, lubię jego postać.
    Ciekawa jestem, jakie relację będą ją łączyć ze Snapem.
    Dużo Cyzi w tej notce. Dobrze ją kreujesz i wydaje mi się coraz ważniejsza w tym opowiadaniu. Mam nadzieję, że nagle nie zrezygnujesz z jej udziału w wydarzeniach w przyszłości, bo naprawdę doskonale idzie Ci kreowanie jej postaci. Jest bardziej ludzka, niż wszyscy tu razem wzięci, a zarazem... twarda?
    Czekam na NN. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. W sumie po przeczytaniu tych wszystkich rozdziałów, zaledwie chwilę temu tylko to jestem w stanie powiedzieć. Zazwyczaj nie gustuję w tego typu blogach, bo nie lubię tworzącej się nie nich atmosfery grozy i roztargnienia. Tutaj jest inaczej. Jeszcze nie wiem dlaczego, ale zamiast nacisnąć krzyżyk od razu przeczytałąm wszystkie rozdziały i wcale tego nie żałuję. Prolog genialny. Pierwszy raz widziałam prolog napisany w formie listu. Jeden z najlepszych prologów jakie czytałam. Choć nie przebiłaś najkrótszego i najśmieszniejszego : "Życie jest do dupy, a potem się umiera. Ta chciałby się"
    Naprawdę zaciekawiłaś mnie tą historią, choć szczerze, to nie przepadam ani za Snapem, Bellą czy Cyzią i Lucjuszem. Raczej nie czytam nic związanego z nimi, ale twoje opowiadanie mnei zaciekawiło bo jest całkiem inne. Będę tu częściej zaglądać, a ciebie zapraszam do mnie na znaną historię w niezwykłej oprawie:
    wszystko-za-wszystko.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy